Aktualności

Tajemnica „Tamizy”. Jak prof. Kieżun współpracował z bezpieką

Data: 21.09.2014

Nikt nie może kwestionować jego bohaterstwa wojennego i powojennego cierpienia. Trudno być jednak obojętnym na słowa, które można odebrać jako intelektualny szantaż, a za taki odbieramy zapewnienie, wyrażone ex cathedra w laudacji, o „busoli moralnej”, jaką w całej swojej późniejszej drodze miał się kierować Kieżun – piszą w najnowszym „Do Rzeczy” (nr 39) Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski. Podkreślają, że nikt nie może kwestionować bohaterstwa wojennego i powojennego cierpienia Witolda Kieżuna. Ujawnione w niniejszym tekście okoliczności i przebieg współpracy prof. Kieżuna z komunistycznym aparatem represji w jakikolwiek sposób nie unieważniają jego dokonań bojowych podczas Powstania Warszawskiego – podkreślają autorzy. Kiedy wchodził w bliskie związki z SB wiosną 1973 r., był już wziętym naukowcem specjalizującym się w prakseologii (teoria sprawnego działania) i docentem (z habilitacją) w Polskiej Akademii Nauk. Okoliczności, w jakich doszło do nawiązania kontaktów Kieżuna z bezpieką, były nieco przypadkowe i nakierowane na zupełnie inną osobę z jego kombatanckiego kręgu towarzyskiego. Kieżun opowiadał funkcjonariuszom lub sporządzał przy tym swoje doniesienia w taki sposób, by ich treść wpisywała się w ówczesny klimat ideowy. Często przypisywał swoim ofiarom żydowskie pochodzenie i związki z „wypędzonymi” w marcu 1968 r. Szczegóły jego współpracy z bezpieką – w najnowszym „Do Rzeczy”.

UWAGA: Na wszelkie pytania związane z artykułem na temat współpracy Witolda Kieżuna z SB będę odpowiadał od wtorku (23 września br.), gdyż tego dnia rano wracam do kraju – Sławomir Cenckiewicz.